Bez kategorii

Dłużnik grozi sądem i policją po umieszczeniu jego danych na giełdzie wierzytelności [giełda długów].

Nie ma tygodnia, żeby dłużnik, nam lub naszemu klientowi nie groził sądem, policją lub swoim prawnikiem… Przeważnie nie ma swojego prawnika, bo jakby miał to by tego nie robił. Co tak oburza dłużników, że często w kilka minut dostajemy email od nich lub dzwonią z pretensjami? Przeważnie wygląda to mniej więcej tak:

email2

Ten przypadek jest bardzo ciekawy, bo dłużnik przysłał nam zajęcie wierzytelności wobec…. niego samego :). To oznacza, iż potwierdził tym samym istnienie tej wierzytelności. W tej sprawie nie byliśmy stroną, jedynie wierzyciel skorzystał z naszego systemu i wystawił wierzytelność na giełdzie wierzytelności.

Publikacja danych dłużnika na giełdzie długów

Groźby dłużnika odnoszą się oczywiście do publikacji danych dłużnika na tzw. giełdach długów (prawidłowo powinno się posługiwać pojęciem giełda wierzytelności). W 90% przypadków dłużnicy zawsze przysyłają email o treści mniej więcej takiej „macie godzinę na usuniecie danych z giełdy długów….”, „jeżeli nie usuniecie ogłoszenia o 11:00 kieruje sprawę do swojego prawnika…” itp.

Czy po takiej wiadomości usuwamy ogłoszenie z giełdy długów?

Nigdy tego nie robimy, bo administratorem tych danych jest wierzyciel, a jeżeli to nasze ogłoszenia, wiemy że wynikają z istniejących wierzytelności. Jak wiadomo, można upublicznić dane dłużnika, ale takie ogłoszenie musi spełniać pewne warunki. Po lekturze licznych decyzji i opinii wydawanych przez Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych wynika jednoznacznie, iż najważniejszy jest cel publikacji takich danych. Publikacja danych dłużnika musi służyć zbyciu wierzytelności a nie tylko samu faktowi jego opublikowania co jest oczywiście niezgodne z przepisami.

O jednej z opinii GIODO możesz poczytać tutaj.

Jakie dane możemy upublicznić na giełdzie wierzytelności?

Upublicznić powinniśmy wszystkie dane pozwalające na określenie przedmiotu (tutaj prawa) sprzedaży. Jeżeli naszym dłużnikiem jest przedsiębiorca to możemy upublicznić jego wszystkie dane, które i tak są ujawnione w rejestrze ewidencji gospodarczej czy KRS. W przypadku osób fizycznych jest trochę inaczej, bo nie powinniśmy podawać całego adresu. GIODO w swojej opinii ujął to tak:

Można zatem przyjąć, iż ujawnienie w ofercie sprzedaży wierzytelności danych osobowych dłużnika w zakresie jego imienia, nazwiska i miejscowości zamieszkania (bez podawania dokładnego adresu) jest uzasadnione, gdyż określa, przeciwko komu wierzytelność przysługuje, ale nie wkracza jednocześnie zbytnio w jego prywatność. Zbyteczne i ingerujące w prywatność dłużnika byłoby natomiast podawanie w ofercie sprzedaży wierzytelności dokładnego adresu zamieszkania dłużnika.

Wiec spokojnie publikujmy dłużników, bo to w przypadku niewielkich wierzytelności bardzo skuteczne narzędzie do windykacji lub faktycznego zbycia wierzytelności.

Niektórzy jednak mecenasów mają i wysyłają oficjalne pisma takie jak to:

pismo od dłużnika.jpg

6 thoughts on “Dłużnik grozi sądem i policją po umieszczeniu jego danych na giełdzie wierzytelności [giełda długów].

  1. Oferta, w tym również oferta sprzedaży wierzytelności w drodze ogłoszenia publicznego, powinna zawierać istotne konkrety kogo dotyczy (patrz kodeks cywilny). Kwota, nazwisko i imię, adres, tj. miejscowość, ulica, numer posesji. Nie zapłaciłeś za towar to ponosisz konsekwencje.
    Nikt nie kupi wierzytelności przysłowiowego Jana Kowalskiego zamieszkałego gdzieś tam w Warszawie. Taka publikacja nikogo nie zainteresuje. Nie zainteresuje się też tym ogłoszeniem potencjalny kupujący. Bo niby gdzie ma sprawdzić jakie są możliwości odzyskania długu? Może dodać nazwę ulicy? Nic nie pomoże, bo na ul. Długiej jest 380 posesji i mieszka na niej 26 Kowalskich, w tym 7 jest na zasiłku, 18 ledwo wiąże koniec z końcem i jeden super bogaty. Kto kupi taką ofertę? No to dzwonimy do wierzyciela. Po 99 telefonach wierzyciel uruchamia call center (numer jest w Internecie) i każdy, podkreślam każdy się wówczas dowie, że to ten bogaty, który mieszka pod 18. Skoro tak, po co te udawanie, że chronimy dane osobowe dłużnika. W otwartych bazach czekają na nas wszystkie dane łącznie z adresami i PESEL! A na Facebook’u dowiemy nawet kto z kim śpi i czy się wyspał. W dawnych czasach na każdej klatce schodowej wisiał wykaz lokatorów i nikt nikomu nie ukradł tożsamości. Tak, proszę Państwa, „Common sense is not so common.” (Voltaire).

  2. Cytuję za autorem artykułu: „Trudno zrozumieć, jakie znaczenie dla podjęcia właściwej decyzji przez nabywcę długu miałyby takie informacje, jak ulica czy numer bloku, w którym mieszka dłużnik.”
    Odpowiedzią jest niekończąca się lista osób, którym komornik zrujnował życie, a to tylko dlatego, że nie znał dokładnego adresu i numeru PESEL. Tylko spektakularne „akcje” komorników trafiają do wiadomości publicznej. Reszta pokrzywdzonych cierpi w milczeniu.

    Niewątpliwie cały ten bałagan należy posprzątać. Ustanowić jasne i zrozumiałe przepisy dla każdego. W rozproszonych przepisach w różnych ustawach gubią się wszyscy, nawet sądy. Jak tu mówić o zaufaniu dla państwa i prawa?

    Wracając do cytatu, proszę rozważyć taką argumentację. Nikt nie kupi wierzytelności przysłowiowego Jana Kowalskiego zamieszkałego gdzieś tam w Warszawie. Taka publikacja nikogo nie zainteresuje. Nie zainteresuje się też tym ogłoszeniem potencjalny kupujący. Bo niby gdzie ma sprawdzić jakie są możliwości odzyskania długu? To może dodać nazwę ulicy? Nic to nie pomoże, bo na ul. Długiej jest 380 posesji i mieszka na niej 7 Kowalskich, w tym 2 jest na zasiłku, 4 ledwo wiąże koniec z końcem i jeden super bogaty. Kto kupi taką ofertę? No to dzwonimy do wierzyciela. Po setkach telefonów wierzyciel uruchamia call center (numer jest w Internecie) i każdy, podkreślam każdy się wówczas dowie, że to ten bogaty, który mieszka na ul. Długiej nr 18/2. Skoro tak, po co te udawanie, że chronimy dane osobowe dłużnika. W otwartych bazach czekają na nas jego wszystkie dane łącznie z adresami i numerem PESEL! Tak, proszę Państwa, „Common sense is not so common.” (Voltaire).

  3. Umieszczanie oferty sprzedaży wierzytelności, która nie została stwierdzona wyrokiem to jest Dramat! Ja dzisiaj mogę stwierdzić, że mam roszczenie do jakodszyskacpieniadze.pl i sprzedać ją np. do mecenat.pl Handel nieistniejącymi wierzytelnościami w internecie to jest koszmar dzisiejszej przestrzeni gospodarczej. W mojej opinii tzw. „firmy windykacyjne” powinny móc handlować wyłącznie wierzytelnością cąłkowicie uznaną lub zasądzoną przez Sąd prawomocnie.

  4. Taniej kupić kałacha, odszukać rzekomego wierzyciela i po sprawie. Łatwo, szybko i skutecznie. I znacznie taniej 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *